piątek, 28 marca 2014

A cappella

Śpiewanie bez instrumentów pojawiło się już w XVI wieku. Wówczas był to styl kościelny. Obecnie oznacza każdy rodzaj śpiewu wykonywany bez instrumentów lub z ich dyskretnym udziałem, np. bębnów. Pierwszym takim zespołem, który pamiętam był Novi Singers. Ich specjalnością była w zasadzie wokaliza, czyli śpiew bez tekstu, ale przynajmniej jedną płytę, zresztą znakomitą, nagrali bez towarzystwa innych muzyków: Novi Singers Chopin. Na YouTubie można znaleźć dwa czy trzy utwory.
Między innymi Walc Des-dur op.64  z  zdjęciami różnych  kosmicznych cudów. Całkiem niezłe zestawienie...




Jednym z utworów na tej płycie jest też fragment scherza h-moll op. 20, w którym kompozytor wykorzystał motyw kolędy Lulajże Jezuniu




Taki śpiew może być wspaniałą zabawą, zarówno dla wykonawców jak i widzów, co pokazują wodne chłopaki czyli Water Boys z kanadyjskiego Uniwersytet Waterloo.


 



Może być też czymś na poważnie. Pierwsza płyta francuskiej grupy Pow Wow, którą poznałem wkrótce po jej wydaniu w 1995 roku była dla mnie wielkim odkryciem. Mogłem na okrągło słuchać ich piosenek. Osądźcie zresztą sami czy miałem rację.




Nie mogę się powstrzymać, aby nie zaprezentować jeszcze raz Water Boys wykonujących przebój Billy Joella For the Longest Time

 



No i mistrz wokalizy: Bobby McFerrin. Tu we fragmencie z koncertu, który dał w Montrealu podczas Festiwalu Jazzowego. Doskonała zabawa z publicznością.



A na koniec optymistyczne przesłanie życiowe w wykonaniu Maestro McFerrina, Robina Williamsa i Billa Irwina.



Bobby McFerrin gościł na Warsaw Summer Jazz Days 2002. Sam manager mistrza zaprosił na scenę polskie zespoły, których zadaniem było zaskoczyć jego podopiecznego.  Jednym z nich była Grupa MoCarta. 10 minut dobrej zabawy

A dla tych, którzy polubili Bobbyego link do jego koncertu w Montrealu w 2005 roku. Trzeba na to poświęcić trochę czasu, ale warto zobaczyć jak gość się bawi razem z publicznością. Nie zabrakło też wyzwań dla mistrza.

PS.
Dla amatorów wokalizy jazzowej Urszula Dudziak z jej słynną Papayą.


3 komentarze:

  1. oprócz Bobby McFerrina, reszta nie dosłuchania - mi osobiście taka muzyka działa na nerwy...

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, jeden lubi to, drugi lubi tamto...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń